To śmieszne, żeby napisać ten post muszę włączyć Instagram. Nie sądziłam, że stanie się dla mnie takim internetowym albumem i przypomnieniem wszystkiego, co spotkało mnie w tym ubiegłym roku. Oczywiście pokazuję same dobre rzeczy, ale w tym poście chciałabym wam napisać ponownie coś więcej, prywatnie.
Rok zaczął się źle. Sylwester był już zły. Moje przekonanie w tamtym czasie wyglądało inaczej. Czułam, jakby coś mnie uwierało, ale nie potrafiłam odpuścić. Styczeń prawie cały przepłakałam. Na zmianę brałam się w garść, żeby nocą przeżywać kolejną migrenę. Wszystko na własne życzenie i przez własną naiwność. Darowałam sobie szkołę, kwestie zawodowe. Byłam zupełnym wrakiem, nie ma co się oszukiwać. Jedynym pozytywnym elementem była przeprowadzka. Mija rok odkąd mieszkam z Agnieszką i ta decyzja była świetna. Serdecznie cię pozdrawiam! Z mamą nie mieszkam od trzech lat, idąc na studia wiedziałam, że nie będę sobie wracała do domu rodzinnego co weekend. Musiałam się zaklimatyzować i bardzo chciałam nazywać to miejsce domem, tak się stało. Teraz, kiedy ktoś do mnie dzwoni a ja czekam na samolot mówię 'Dzisiaj wracam do domu'. Nawet za nim tęsknię.
Luty mnie testował. Zdecydowanie zacisnęłam zęby. Powoli się otwierałam i wychodziłam do ludzi. Tylko w głowie pełno niepotrzebnego. Dostałam od rodziców aparat, sprawili mi tym ogromną radość i pewnie ani oni, ani ja nie zdawaliśmy sobie sprawy, ile dobrego to przyniesie w moim życiu.
Marzec pominiemy. Marzec był nudny. Od razu kwiecień. Zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem było spotkanie Youtube w Huli Kuli. Poznałam tam wielu świetnych ludzi, z którymi do dzisiaj utrzymuję kontakt. W międzyczasie musiałam oczywiście popełnić ostatni błąd, bardzo dużo popłakać i wreszcie odpuścić. Wyjechałam do Norwegii, do rodziców. Spędziłam trochę czasu z moim chrześniakiem, wtedy była to jedyna osoba wywołująca u mnie rzeczywistą radość. Takie małe, tyle dobrego.
Kolejny miesiąc zdecydowanie lepszy. Coś tam się już uczyłam. Coraz częściej uśmiechałam i nie potrzebowałam tyle melisy. Przywiozłam do Warszawy gitarę. Odwiedzałam mój ulubiony pub z karaoke, Zielona Gęś. Chodzę tam zawsze, kiedy poczuję się trochę gorzej. Taki sposób na rozproszenie.
Czerwiec z tego co pamiętam mnie wymęczył, sporo się nachorowałam. Była też sesja, nie do końca dla mnie pomyślna. Za to poczułam się zupełnie zdrowa i miałam dużo chęci do życia. Po raz drugi zobaczyłam na żywo Florence and the Machine. Byłam na konferencji Avene, ponownie poznając fajnych ludzi. Pograłam w jakimś serialu. W zasadzie przez całe pół roku gdzieś tam pogrywałam. W tym momencie nawet już nie za bardzo pamiętam. Zabijałam sobie w ten sposób czas i tyle.
Jaki lipiec był dla mnie cudowny! Najpierw Babski Youtube, w którego organizacji pomagałam Justynie. Wtedy pierwszy raz poznałam was, moich widzów i czytelników. Dawno nie czułam się tak żywa, jak tamtego dnia. Za chwilę siedziałam już w samolocie. Rodzice zabrali mnie na Gran Canarię i po cichu mam nadzieję, że w te wakacje także odwiedzimy jakieś ciekawe miejsce. Mój najdłuższy, sześciogodzinny lot był katorgą. Czas dłużył się okrutnie, acz czytanie Harrego Pottera pomagało. Polecam gorąco!
![]()
W sierpniu, kiedy miałam się za szczęśliwą i spełniającą siebie osobę coś musiało się stać. Na chwilę poczułam się okropnie. Czekało mnie ponowne porządkowanie wartości i planów. Musiałam to przełknąć i pracować. Daliście mi tyle energii w lipcu, na tym spotkaniu, ze nie chciałam was zawieść chwilową niedyspozycją, nie była tego warta. Długo nie narzekałam. Szybko sierpień zmienił się w cudowny miesiąc, dając początek chyba najbardziej szczęśliwemu okresowi mojego życia. Odwiedziła mnie pod sam koniec Paulina. Nauczyła trochę robić zdjęcia, dzięki czemu dzisiaj lepiej posługuję się aparatem. Blog wygląda znacznie lepiej. Może nie tak jak jej. Oj przecież idealna być nie muszę :)
Jeszcze koniecznie o spotkaniu w Poznaniu, na którym byłam szczerze zaskoczona, że ktoś mnie kojarzy. Niektórzy z was chcieli się nawet przytulać. Ja z chęcią! Mimo to, że już wielu z was spotkałam, wciąż nie mogę uwierzyć.
We wrześniu cera zaczęła się poprawiać. Właściwie był to dość leniwy miesiąc, pod koniec rozpoczęłam już zajęcia w szkole
Uwielbiam jesień! Dlaczego? A bo ładna. Było długo ciepło, ja cała w skowronkach. Zupełnie przypadkiem obchodziłam również 20 urodziny. Z tej okazji wybraliśmy się z Lubym do restauracji indyjskiej. To była moja pierwsza przygoda z tymi smakami. Bardzo polecam. Było przepysznie.
Poza tym dostałam mnóstwo świetnych prezentów od znajomych. Czapę Teemo, koszulkę z zabawnym napisem, Najważniejszy prezent zrobiłam sobie w jakiejś części sama, pomogła też mama. Zdecydowałam się w końcu na nowy telefon. Łatwo nie było i słowo daję wybieraliśmy to cudo około miesiąca. Okazał się, że było warto.
W listopadzie poznałam Cziczaczułę i Anwen. Jestem zachwycona tym, jaką osobą jest Ania. Liczę, że będziemy miały okazję się jeszcze spotkać. Uwierzcie mi, można się od niej uczyć nieuderzania wody sodowej do głowy.
Piwo. Robiliśmy piwo. Właściwie ja byłam elfem a mój chłopak wszystko koordynował. Mimo to uważam, że to dzięki mnie wyszło takie dobre.
Ostatni miesiąc także pełen wrażeń. Po pierwsze sesja poszła mi świetnie, aż sama się zdziwiłam swoją chęcią do nauki. Nauka wchodziła do głowy szybko, ale w tym semestrze większość przedmiotów jest po prostu przydatna. Wielkie wydarzenie, kolejne. Jej, nawet dwa. Orange Video Fest oraz Blogowigilia, chyba zaraz po Babskim Youtube najlepsze spotkanie w tym roku.
Odwiedziłam Norwegię, żeby spędzić z rodzicami Święta. Spotkałam się zupełnie przypadkiem z Justyną (ale z nas kłamczuchy). Wróciłam w sylwestra i wybrałam się na imprezie w nowej kiecy (tam na zdjęciu widzicie, ale w końcu zmieniłam buty na czarne). Zakończyliśmy rok na dachu, z którego widzieliśmy chyba wszystkie możliwe warszawskie petardy a ja życzę sobie, żeby ten obecny był dla mnie równie łaskawy, jak końcówka poprzedniego.
Moje podsumowanie będzie takie:1. Z bardzo żałosnego i smutnego człowieka rok temu, stałam się próbującą być znowu otwartą i wesołą dziewczyną. Im bliżej końca roku tym było lepiej!
2. Poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi. Ciężko mi wymienić, większość zobaczycie na zdjęciach. Nie czujcie się zapomniani tak czy siak!
3. Nagrałam kilka wspólnych filmów: z Anią
z Agnieszką
z Justyną
4. Otworzyłam nowy kanał growy, który chodził mi po głowie sto lat, ale nie mogłam się za to zabrać. Decyzję podjęła za mnie wspaniała czapa Teemo, od mojego chłopaka. Dziękuję!
5. Spotkałam mnóstwo was, widzów i czytelników. Dzięki czemu moja cała działalność stała się bardziej realna.
6. Przekroczyłam liczbę 10tysięcy subskrypcji, o czym marzyłam od samego początku.
7. Wygrałam walkę o piękną cerę.
8. Widziałam palemki, ocean i Gran Canarię.
9. Zagrałam w kilku serialach, co sprawiło mi sporo radości.
10. Zapuściłam włosy do talii. No dosłownie brakuje centymetr albo i już wcale nie.
11. Upewniam się, że wybór kierunku studiów był najlepszym z możliwych.
12. Rozpoczęłam naukę śpiewu. Moje marzenie od dzieciństwa jest w trakcie realizacji.
Jakie mam plany i czego chciałabym w tym roku:1. Do wakacji osiągnąć liczbę 20tysięcy subskrybentów (tutaj trochę wydaje mi się nierealne, ale warto walczyć).
2. Wciąż być regularną na Youtube i bardziej przykładać się do bloga.
3. Zgubić kilka kilogramów bo w porównaniu z początkiem poprzedniego roku, zaokrągliłam się.
4. Rozwijać się zawodowo, znaleźć dobry salon na praktyki i czerpać.
5. Stać się ponownie pewną siebie i zaradną osobą.
6. Kupić czerwoną sukienkę.
7. Uczyć się gotować i robić piwo. Acz mam tę przykrą świadomość, że w ani jednym, ani w drugim, nie będę lepsza od mojego chłopaka.
8. Rozwinąć kanał o grach.
Wam także bardzo dziękuję za odwiedzanie bloga, komentowanie, wspieranie, lajkowanie. Dużo rzeczy wymienić mogę, które robicie. Życzę jak najlepszego tego roku i mnóstwa pomysłów na siebie.