O tej serii kosmetyków rosyjskich wypowiadałam się bardzo pozytywnie. Poleciła mi je oczywiście Paulina i od pierwszego użycia zakochałam się w balsamie na łopianowym propolisie. Przyznam, że nie przywiązywałam uwagi do tego, na jakim propolisie jest balsam. Kupowałam ten, który akurat był dostępny w sklepie stacjonarnym w Kozienicach. Później trafił mi się brzozowy, wielkiej różnicy nie widziałam. Tak bardzo je polubiłam, ponieważ włosy dzięki nim nie strączkowały się, były bardziej puszyste i uniesione a jednocześnie niesamowicie miękkie i gładkie. Ideał! Zapach może nie należy do najpiękniejszych, ale zupełnie nie przeszkadza.
Bez większego zastanowienia wybrałam zestaw w zamówieniu internetowym i już od pierwszego użycia coś mi nie pasowało. Może zacznę od tego, że szampon zupełnie nie radzi sobie ze zmywaniem olejów. Czasem myłam włosy 3 razy a i tak wyczuwałam, że nie są czyste i sięgałam po inny. Nawet, jeżeli przed myciem nie olejowałam włosów, po umyciu nie wyglądały ładnie i świeżo. Były przyklapnięte, przetłuszczały się szybciej. Jest to dla mnie dziwne, zwłaszcza że poprzednia wersja sprawdzała się świetnie. Oprócz tego bardzo nieładnie pachnie.
Co do balsamu, nie robi na moich włosach nic. Pozostawiony na chwilę i na kilka minut wywołuje to samo, żadne działanie. Pachnie już lepiej, aniżeli szampon, tylko co mi po zapachu. Jestem bardzo zawiedziona.
Próbowałam ich używać osobno, z innymi kosmetykami, niestety dalej bez większego powodzenia. Następnym razem zamówię zestaw na kwiatowym propolisie i nie będę eksperymentować. Szkoda pieniędzy.