Cześć! Czymś się okropnie zatrułam i nie jestem w stanie się uczyć, więc postanowiłam zająć się blogiem. Dzisiaj post skierowany dla podobnie bladych jak ja.
Kolor:
Rimmel: Ma różowe tony, jednak na tyle wtapia się w skórę, że chyba nie robiło mi to krzywdy, mimo to że jestem ewidentnie z tych pomarańczowych. Odpowiadał mi, nie był za ciemny i nie ciemniał po jakimś czasie.
Annabelle Minerals: Jeżeli przypadkiem nałożę zbyt dużo w jedno miejsce to robi się ciemniejszy. Lepiej aplikować go cienkimi warstwami (co jest napisane w instrukcji). Ma pomarańczowy odcień i lepiej wygląda na mojej skórze, zdrowiej. Nie odcina się, bardzo mi odpowiada.
Aplikacja:
Rimmel: Wystarczą palce, jest szybko, sprawnie. Zacieków nie ma, ciężko nałożyć zbyt dużo. Wygodna pompka, dozująca odpowiednią ilość.
Annabelle Minerals: Tu już potrzeba specjalnego pędzla. Aplikować można na kilka sposobów. Ja wybieram aplikację na sucho. Pyli się i można pobrudzić ubrania. Trzeba nabrać odpowiednią ilość, uważać, żeby nie nałożyć punktowo zbyt dużej warstwy. W przypadku aplikacji na mokro, zdarzało mi się zrobić smugi, ten sposób jest dla mnie stanowczo zbyt pracochłonny. Poza tym opakowanie może być problematyczne, przy nabieraniu podkładu. Łatwo nasypać zbyt dużo i wysypać.
Trwałość:
Rimmel: Dopiero w porównaniu z AM zauważam różnicę. Znikał z twarzy dość szybko.
Annabelle Minerals: Jeżeli nałożę go rano, to pod wieczór będzie wymagał poprawek, to świetny wynik. Nawet kiedy siedzę w szkole to wygląda ładnie. Zdarzyło mi się tak, że zbierał się w zmarszczkach mimicznych, jednak tylko wtedy, kiedy jakimś cudem nałożyłam zbyt grubą warstwę.
![]()
Krycie:
Rimmel: Bardzo kiepsko wypada. Delikatnie wyrównuje kolor, naprawdę prawie nie ma po nim śladu i nie poradzi sobie z zakryciem śladów, co dopiero wyprysków. To dobry podkład dla osób z ładną cerą, którym zdarzają się drobne niespodzianki.
Annabelle Minerals: Po jego użyciu nie potrzebuję korektora. Jest pod tym względem cudowny, idealnie maskuje wszelkie niedoskonałości a przecież mam jedynie wersję matującą. Kryjąca musi być bardzo skuteczna. Ratuje mnie w momentach krytycznych.
Cena/ilość/wydajność/dostępność:
Rimmel: Jest go 30ml. Zapłacimy około 40zł, jednak ja się przyznam, że ja kupowałam go tylko w promocji. Znajdziemy go w Rossmannie, w Hebe, w Naturze pewnie też. Do najwydajniejszych nie należy. W dodatku nie widać, kiedy się kończy i ciężko wydobyć całość kosmetyku.
Annabelle Minerals: Za 10g zapłacimy 50zł + przesyłka bo dostać go można jedynie online. Oprócz tego trzeba dobrać kolor co wiąże się z zakupem próbek. Jeżeli chodzi o wydajność, jest to proszek. Podejrzewam, że będzie bardzo wydajny. Mam go już ponad miesiąc i nie zauważyłam dużego zużycia. Wystarczy niewiele, żeby dobrze pokryć buzię.
Podsumowanie
Na pewno do podkładu Rimmel nie wrócę. Zarówno skład, jak i jakość skłania mnie ku Annabelle. Myślę, że będę kupowała teraz produkty mineralne. Zarówno róż, jak i korektor. Chyba warto wydać więcej, jeżeli chodzi o kosmetyki do makijażu.
Znacie jeszcze jakieś wyjątkowo jasne podkłady? Dawajcie znać :)
Kolor:
Rimmel: Ma różowe tony, jednak na tyle wtapia się w skórę, że chyba nie robiło mi to krzywdy, mimo to że jestem ewidentnie z tych pomarańczowych. Odpowiadał mi, nie był za ciemny i nie ciemniał po jakimś czasie.
Annabelle Minerals: Jeżeli przypadkiem nałożę zbyt dużo w jedno miejsce to robi się ciemniejszy. Lepiej aplikować go cienkimi warstwami (co jest napisane w instrukcji). Ma pomarańczowy odcień i lepiej wygląda na mojej skórze, zdrowiej. Nie odcina się, bardzo mi odpowiada.
Aplikacja:
Rimmel: Wystarczą palce, jest szybko, sprawnie. Zacieków nie ma, ciężko nałożyć zbyt dużo. Wygodna pompka, dozująca odpowiednią ilość.
Annabelle Minerals: Tu już potrzeba specjalnego pędzla. Aplikować można na kilka sposobów. Ja wybieram aplikację na sucho. Pyli się i można pobrudzić ubrania. Trzeba nabrać odpowiednią ilość, uważać, żeby nie nałożyć punktowo zbyt dużej warstwy. W przypadku aplikacji na mokro, zdarzało mi się zrobić smugi, ten sposób jest dla mnie stanowczo zbyt pracochłonny. Poza tym opakowanie może być problematyczne, przy nabieraniu podkładu. Łatwo nasypać zbyt dużo i wysypać.
Trwałość:
Rimmel: Dopiero w porównaniu z AM zauważam różnicę. Znikał z twarzy dość szybko.
Annabelle Minerals: Jeżeli nałożę go rano, to pod wieczór będzie wymagał poprawek, to świetny wynik. Nawet kiedy siedzę w szkole to wygląda ładnie. Zdarzyło mi się tak, że zbierał się w zmarszczkach mimicznych, jednak tylko wtedy, kiedy jakimś cudem nałożyłam zbyt grubą warstwę.

Krycie:
Rimmel: Bardzo kiepsko wypada. Delikatnie wyrównuje kolor, naprawdę prawie nie ma po nim śladu i nie poradzi sobie z zakryciem śladów, co dopiero wyprysków. To dobry podkład dla osób z ładną cerą, którym zdarzają się drobne niespodzianki.
Annabelle Minerals: Po jego użyciu nie potrzebuję korektora. Jest pod tym względem cudowny, idealnie maskuje wszelkie niedoskonałości a przecież mam jedynie wersję matującą. Kryjąca musi być bardzo skuteczna. Ratuje mnie w momentach krytycznych.
Cena/ilość/wydajność/dostępność:
Rimmel: Jest go 30ml. Zapłacimy około 40zł, jednak ja się przyznam, że ja kupowałam go tylko w promocji. Znajdziemy go w Rossmannie, w Hebe, w Naturze pewnie też. Do najwydajniejszych nie należy. W dodatku nie widać, kiedy się kończy i ciężko wydobyć całość kosmetyku.
Annabelle Minerals: Za 10g zapłacimy 50zł + przesyłka bo dostać go można jedynie online. Oprócz tego trzeba dobrać kolor co wiąże się z zakupem próbek. Jeżeli chodzi o wydajność, jest to proszek. Podejrzewam, że będzie bardzo wydajny. Mam go już ponad miesiąc i nie zauważyłam dużego zużycia. Wystarczy niewiele, żeby dobrze pokryć buzię.
Podsumowanie
Na pewno do podkładu Rimmel nie wrócę. Zarówno skład, jak i jakość skłania mnie ku Annabelle. Myślę, że będę kupowała teraz produkty mineralne. Zarówno róż, jak i korektor. Chyba warto wydać więcej, jeżeli chodzi o kosmetyki do makijażu.
Znacie jeszcze jakieś wyjątkowo jasne podkłady? Dawajcie znać :)